W kinie siedzi parka trzydziestolatków. Za nimi siada czworo
nastolatków. Zaczyna się film i… udręka… nastolatkowie szeleszczą papierkami od
cukierków, stukają nogami w fotele. Chłopak i dziewczyna spoglądają na siebie. Kiwają
z zażenowaniem głowami. W głowie chłopaka pojawia się myśl, że powinien jakoś
zareagować… ale jak? Czas płynie. Zamiast oglądać film, parka skupia się
myślami na niekomfortowej sytuacji… są
coraz bardziej podirytowani… a dzieciaki dobrze się bawią. Kończy się
film, parka wstaje, wychodząc spoglądają z niesmakiem na nastolatków, którzy
nawet tego nie zauważają. Komentarz dziewczyny Co za bydło. Kto ich wychował?
Podobne sytuacji - kiedy ktoś w naszej obecności robi coś,
czego sobie nie życzymy - zdarzają się dość często. Co w tej sytuacji mógłby
zrobić nasz bohater? Rozwiązań jest sporo. Każde z nich niesie za sobą ryzyko.
Kwestia polega na tym, jakie ryzyko jesteśmy gotowi ponieść.
Pierwszy pomysł – który od razu odradzam: puścić w kierunku
małolatów wiązkę epitetów rodem z ulicznej łaciny. Ryzykowne, bo mogą się
odciąć… albo siłowo postawić i możemy dostać po buzi. Jednakże jest to
umiejętność, która wbrew pozorom, czasami się przydaje (w szczególności, gdy
dodatkowo dysponujemy przewagą siłową).
Drugi pomysł – łagodniejsza wersja pierwszego, bez
niecenzuralnych epitetów – odnieść się do ich braku wychowania, pouczyć,
zwymyślać, np. Jesteście w miejscu
publicznym. Ile wy macie lat, że nie potraficie zachować się w kinie? Inni chcą
w spokoju oglądać film. Musicie tak walić buciorami w mój fotel? Tą formę
też odradzam. Nikt z nas, nawet nastolatkowie, nie lubi być pouczany. Tym
bardziej publicznie. To grozi konfrontacją. Chyba, że lubimy się konfrontować i sprzeczka będzie dla nas
dodatkową atrakcją w ramach seansu… ale to już inna bajka.
Można też wyjść z kina, nie czekając na zakończenie seansu.
Przy okazji przełykając gorzką pigułkę świadomości straty pieniędzy… hmm… to
raczej też nie najlepszy pomysł.
Można – jak nasi bohaterowie – przekazywać sobie nawzajem
sygnały niezadowolenia, nakręcać w sobie złość, skupiać się na papierkach i
stukaniu zamiast oglądaniu filmu. Przeczekać i wyjść z seansu złym na siebie za
brak reakcji i na gówniarzy, za brak wychowania. Tylko po co?
Niestety, powyższe przykłady reagowania na sytuacje dla nas
niekomfortowe, są często spotykane w naszym społeczeństwie. Agresja (dwa
pierwsze przykłady) aż prosi się o konfrontację. Uległością (dwa kolejne)
staramy się uniknąć jakiejkolwiek konfrontacji. Obie grupy zachowań niosą za sobą
duże koszty emocjonalne i energetyczne. Problem zaczynają się piętrzyć, gdy są
to nasze jedyne sposoby reagowania na konfliktowe sytuacje. Dlatego warto mieć
w zanadrzu alternatywne rozwiązania.
No i tutaj kłania się asertywność. Przeprowadziłem w swoim
życiu sporo warsztatów z umiejętności asertywnych. Często jednak spotykałem się
z opinią, że to fajne narzędzia, ale nie do zastosowania w praktyce.
Dlaczego bycie asertywnym jest takie trudne? Ponieważ wiedza oraz sam trening umiejętności na warsztatach często nie wystarcza. Ograniczają nas nasze wewnętrzne blokady, które nazwałem demonami asertywności. Demony, które wygrywają z nami, gdy zaczynamy się bać, gdy czujemy się niepewni. Warto o nich wiedzieć, żeby przestać się ich bać.
Dlaczego bycie asertywnym jest takie trudne? Ponieważ wiedza oraz sam trening umiejętności na warsztatach często nie wystarcza. Ograniczają nas nasze wewnętrzne blokady, które nazwałem demonami asertywności. Demony, które wygrywają z nami, gdy zaczynamy się bać, gdy czujemy się niepewni. Warto o nich wiedzieć, żeby przestać się ich bać.
Pierwszy demon. Niestety, asertywność wymaga gotowości do
podjęcia ryzyka konfrontacji, wyjścia z bezpiecznej strefy komfortu. Każda
nasza aktywność (również asertywna) wywoła reakcję odbiorcy. Reakcje, której
nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Dlatego boimy się jej. Sami nakręcamy swoją
wyobraźnię tym, co się może wydarzyć. Pierwszy demon, to nasz opór przed zachowaniem asertywnym,
wynikający z naszych często nieuzasadnionych lęków. Przykłady: Nie
uda mi się / Nie obronię się / Oni
mają przewagę / Zaatakują mnie / Będą
mnie obgadywać / Będą patrzeć na mnie z politowaniem
/ Będą mną pogardzać / Będą śmiać się ze mnie.
W tej sytuacji warto pamiętać, że rozum często płata nam figle i
wyolbrzymia nasze wyobrażenia. Dopóki nie spróbujesz, to się nie przekonasz,
czy to co myślisz jest prawdziwe. Najczęściej nasze wyobrażenia mijają się z
rzeczywistością.
Drugi demon to wpojone nam zasady. Oczywiście nie wszystkie
są złe. Ba, niektóre nawet warunkują nasze życie. Na przykład, że nie wkłada
się palców w kontakt. Jednakże część z nich blokuje stosowanie naszych
naturalnych zasobów, umiejętności. W szczególności szkodliwe bywają normy i powinność, np. : Nie
wypada mi walczyć o swoje interesy / Nie powinienem przeciwstawiać się innym.
/ Nie powinienem używać słów „Nie”, „Nie życzę sobie”,
„Żądam”, „Wymagam” / Muszę zawsze zachować twarz. Warto pamiętać, że niczego nie musisz
lub powinieneś. Możesz robić to, co jest w danej sytuacji dobre dla ciebie.
Trzeci demon, to samokaranie
się za wcześniej popełnione błędy podczas prób bycia asertywnym. Na
przykład: Zawsze muszę coś zawalić / Jestem beznadziejny, ciągle
popełniam te same błędy / Znowu weszli mi na głowę / Jestem tchórzem / Jestem
kiepski, bo nie potrafię się obronić. Pamiętaj, że każdy z nas ma prawo popełniać błędy.
Mało tego, najczęściej uczymy się na nich. Ważne jest, żebyśmy z nich wyciągali
wnioski i wprowadzali nowe zachowania. Więc warto dać sobie prawo do
popełniania błędów.
Czwarty demon: koncentrowanie się na swoich słabych
stronach (przywoływanie złych doświadczeń), zamiast na mocnych. Przykłady: Jestem… mało komunikatywny / nieśmiały /
zbyt nerwowy, aby poradzić sobie z tą sytuacją / za słaby czy też Nie
mam siły przebicia / Nie umiem bronić swoich praw / Nie stać mnie na bycie asertywnym.
Jestem przekonany, że w wielu trudnych sytuacjach, każdy z nas jakoś sobie
poradził i przeżył. To oznacza, że mamy też mocne strony. W sytuacji, kiedy
pojawiają się destruktywne myśli, warto świadomie – dla przeciwwagi -
przywoływać dobre przykłady.
No i piąty demon, to stawianie sobie zbyt wysoko poprzeczki,
co powoduje, że nie jesteśmy w stanie być asertywnymi. Oto przykłady: Nie
mogę być asertywna, bo jestem zdenerwowana / Zachowam się asertywnie, gdy będę w lepszej formie / Powiem o mojej złości, gdy będę spokojny
/ Będę asertywny, gdy dobrze opanują te
umiejętności / Jest tu za dużo ludzi,
żeby walczyć o swoje / Zareaguję, gdy
się to powtórzy. Ważne jest, aby mieć świadomość, że nigdy nie będzie
idealnej sytuacji i super sprzyjających okoliczności, które ułatwią nam bycie
asertywnym. Więc nie ma na co czekać! Warto działać.
Następne części
artykułu będą dotyczyły sposobów radzenia sobie z demonami oraz konkretnych
umiejętności asertywnych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz